red-kor

Wulgaryzmy. Część 2, czyli bluzgi, przekleństwa i wyzwiska

W poprzednim tekście starałam się przedstawić moje podejście do wulgaryzmów. Nadszedł jednak czas, by przyjrzeć się im z językowego punktu widzenia. Zacznijmy zatem od rozróżnienia wulgaryzmów, bluzgów, wyzwisk, przekleństw i innych rodzajów niestosowanego słownictwa. Okazuje się bowiem, że przekleństwa i wulgaryzmy nie są pojęciami synonimicznymi.

przekleństwa a wulgaryzmy

Kto przeklina, a kto mówi wulgarnie?

Zasadnicza różnica między wulgaryzmem a przekleństwem polega na pojemności znaczeniowej. Przekleństwa bowiem, częściowo z powodu szczątkowego powiązania ze sferą duchową – czynnością przeklinania kogoś za coś lub przeklinania czegoś (czyli nakładania klątwy), są jednostkami pustymi semantycznie. Ich znaczenie, a dokładniej połączenie z konkretnymi emocjami – pozytywnymi bądź negatywnymi, można wywnioskować więc jedynie z kontekstu wypowiedzi. Jednocześnie zastosowanie przekleństwa nie zmienia sensu zdania, w którym je użyjemy. Mowa tu zatem o tak zwanych przecinkach. Przykładowo: „Cholera jasna, ale nie chce mi się iść do pracy” oraz „Nie chce mi się iść do pracy” mają to samo znaczenie. Różnica polega jedynie na nacechowaniu emocjonalnym.

Trochę inaczej przedstawia się sytuacja z wulgaryzmami. Tutaj najważniejsze jest, że dane słowo uznawane jest za nieodpowiednie w ramach ustalonej konwencji językowej. Stosując więc konkretne wyrazy, łamiemy tabu językowe, co niekoniecznie musi mieć miejsce w przypadku przekleństw. Teoretycznie bowiem między jednym a drugim pojęciem nie występuje związek logiczny, to znaczy: nie każde przekleństwo musi być wulgaryzmem, a także nie każdy wulgaryzm jest przekleństwem, jako że nie wszystkie jednostki leksykalne są tutaj puste. Weźmy na przykład najbardziej popularny polski wulgaryzm – „kurwa”. Słowo to może stanowić swego rodzaju pusty semantycznie przerywnik, który ma jedynie oddać emocje osoby je wypowiadającej. Jednocześnie może jednakże odnosić się do leksyki tabu – określać „damę lekkich obyczajów”.

przekleństwa a wyzwiskaKogo przekląć, a kogo zwyzywać?

Co ciekawe, zarówno przekleństwa, jak i wulgaryzmy, mogą stać się wyzwiskami. Za wyzwisko uznamy wyrażenie (często spontaniczne) ujawniające emocje mówiącego względem adresata. Zazwyczaj ma ono za zadanie jego obrażenie lub zakomunikowanie mu naszych uczuć, aczkolwiek raczej nie tych ciepłych. Warto jednak podkreślić, że wyzwisk nie stanowią konkretne jednostki leksykalne, jak ma to miejsce w wypadku wulgaryzmów czy przekleństw. Tu najważniejsza jest pragmatyka – zastosowanie słów w bezpośrednim odniesieniu do konkretnej osoby w wiadomym celu. Wyzwiskami mogą stać się zatem także rzeczowniki pospolite, takie jak „świnia”, „bałwan” czy nawet „pies”.

Jeśli już mówimy o wyzwiskach, warto wspomnieć jedno z ciekawszych polskich słów, a mianowicie „złorzeczenie”. Jego etymologia jest dość łatwa do odczytania. Mamy tu bowiem do czynienia z czynnością „mówienia (dokładnie w formie «rzec») zła”. Wracamy więc do nadmienionego na początku tekstu przeklinania jako rzucania na kogoś klątwy – życzenia mu czegoś złego. Mimo jednak że każdemu z nas pewnie nieraz zdarzyło się złorzeczyć na szefa, nikt nie skupiał się raczej na konkretnym życzeniu, próbując za pomocą siły woli zrzucić na niego szafę z dokumentami.

Łacina, mięso i bluzg

Na koniec wypada jeszcze wymienić inne określenia na niestosowne słownictwo. Frazeologia jest tutaj dość bogata, warto jednakże wymienić starodawne „posługiwanie się łaciną (kuchenną lub podwórkową)”, eufemistyczne „rzucanie mięsem” czy chyba najbardziej potoczne „bluzganie”.

Pierwsze z nich w pełnym kształcie zdaje się wskazywać, że stosująca ten rodzaj leksyki osoba jest niewykształcona – jest to łacina podwórkowa lub kuchenna, a więc odmienna od tej, którą mógł posługiwać się szlachcic, który przecież w życiu nie postawił stopy w kuchni. W pewnym momencie sformułowanie zostało jednak skrócone, stając się przez to nieczytelne. Co ciekawe, w sieci można znaleźć również wytłumaczenie, że „łacina podwórkowa” wiąże się z tym, iż najpospolitszy polski wulgaryzm – „kurwa” – ma swoje rzekome źródło w łacińskim curva (‘krzywa’). Oczywiście etymologia tego bluzgu jest inna, a w dodatku dużo bardziej złożona.

przekleństwa drzeć japę

Rozmycie, a może wręcz zanik czytelności frazeologizmu nastąpił także w przypadku „rzucania mięsem” – obecnie każdy ten związek zna, ale nikt nie jest w stanie powiedzieć, skąd się wziął.

„Bluzganie” natomiast związane jest z gwałtownością i obfitością. Bluzgać może bowiem nie tylko człowiek, ale też wylewający się szerokim strumieniem płyn. Interesujące jest dla mnie, że słowo to bywa mylone z „bluźnieniem”, czyli występowaniem przeciwko autorytetowi lub zasadzie uznawanej za świętą. Jeszcze bardziej dające do myślenia jest to, że oba mają prasłowiański źródłosłów związany z… wymiotowaniem.