Parapetówka, pijaństwo i powtórka, czyli etymologia weekendowych przyjemności
Odkąd zaczęłam prowadzić bloga, a co za tym idzie poszukiwać ciekawych problemów językowych, coraz częściej zastanawia mnie etymologia poszczególnych zwrotów. Z jakiego języka zapożyczyliśmy dane słowo? Jaką drogę musiało pokonać, żeby odnosić się do konkretnego zjawiska? O czym myśleli ludzie odpowiedzialni za wzrost jego popularności? Pytania się mnożą, dziedzina językoznawcza jest stara i pełna wiedzy… Spróbuję więc podejść do problemu tematycznie. Dziś przyjrzę się weekendowym przyjemnościom, ale tylko tym na P.
Pierwsze P: parapetówka
Ostatnio miałam przyjemność wzięcia udziału w parapetówce, zacznę więc od tego ciekawego wytworu językowego. Z premedytacją nazywam „parapetówkę” wytworem. Jej etymologia jest bowiem niezwykle interesująca (przynajmniej moim zdaniem). Słownik języka polskiego PWN definiuje „parapetówkę” jako ‘przyjęcie z alkoholem organizowane z okazji wprowadzenia się do nowego mieszkania’. Gdzie jednak w tym zjawisku miejsce na parapet? Okazuje się, że słowo wywiedziono właśnie od parapetu (dawniej określanego mianem podokiennika), ponieważ często po kupnie nowego mieszkania jego właściciele nie mają jeszcze funduszy na meble, przez co w trakcie świętowania goście biesiadują przy i przesiadują na parapetach!
Wtrącić należy, że słowo „parapet” zostało zapożyczone z języka francuskiego (parapet), w którym znalazło się dzięki włoskiemu parapetto, oznaczającemu część fortyfikacji zamkowej – dokładnie poziome pokrycie muru podokiennego. Ciężko jednak stwierdzić, czemu taki ewidentny makaronizm wyparł iście polski „podokiennik”, czyli ‘element znajdujący się pod oknem’…
Drugie P: pijaństwo
Definicja „parapetówki” podsuwa nam od razu inną polską przyjemność na P – picie alkoholu, bez którego żadne przyjęcie nie może się obyć. Od „picia” utworzono „pijaka” oraz „pijatykę”, „popijawę” i „pijaństwo”. W momencie językowej zaćmy stworzyliśmy ze znajomymi również słowo „piciówa” (o dziwo odnoszące się do napojów bezalkoholowych). Wszystkie te słowa mają swoją podstawę słowotwórczą w czysto polskim czasowniku „pić” (prasłowiańskie *piti). Równie stare jest słowo „piwo” (w prasłowiańszczyźnie zapisywane przez V), początkowo mające dużo szersze znaczenie i oznaczające ‘napój, coś do picia’.
Trzecie P: powtórka
Większość z nas lubi się bawić, pić i tańczyć. Stąd w polskiej kulturze zjawisko „poprawin”. Jednak jako że jest to przyjęcie ściśle związane z weselem, na tapet wzięłam słowo „powtórka”, czyli odczasownikowy rzeczownik od wyrazu „powtarzać”. Nie udało mi się niestety znaleźć oficjalnej definicji etymologicznej. Śmiem jednak wysnuć teorię, że słowo wywiedziono od przestarzałego liczebnika „wtóry”, czyli ‘drugi’. A skoro weekend ma dwa dni, często, niezależnie od wybranej rozrywki, w grę wchodzi „powtórka”, a zatem ‘zrobienie czegoś raz jeszcze, po raz wtóry’.
Etymologia innych przyjemności
Weekendowe przyjemności można mnożyć i mnożyć. Jednych cieszy samo słowo piątek (piąteczek, piątunio), utworzone od liczebnika „pięć” i oznaczające po prostu ‘piąty dzień tygodnia’, inni lubią w tym czasie pospacerować, pospać albo coś pooglądać. Kolejni wskazaliby na: pedicure (klasyczny makaronizm, brzmiący identycznie w języku angielskim, francuskim i włoskim), pieczenie, piknik, ping-ponga (również słowo zapożyczone, aczkolwiek utworzone onomatopeicznie w związku z charakterystycznymi dźwiękami rozgrywki), pistacje, planszówki, PlayStation, plażowanie, pływanie (stare polskie słowo, czasownik „pływać” miał dawniej formę *płuć), podróże, poezję (przywiedzioną do polszczyzny z greki za pośrednictwem łaciny od rzeczownika poíēsis – ‘tworzenie, utwór’) czy potańcówkę (bądź pląsanie). Jak dość wulgarnie mawia mój dobry znajomy: „każdemu jego porno”. Też na P.