Skąd w worku wziął się kot? Najpopularniejsze kocie związki frazeologiczne
Od bardzo długiego czasu Internetem rządzą koty. Mamy gorszy dzień, patrzymy na zdjęcia słodkich kotków. Chcemy się pośmiać, szukamy zabawnych filmików z kotami w roli głównej. Jest ich pełno nie tylko na stronach o tematyce rozrywkowej, ale również na tych, które większość swojej uwagi poświęcają rzetelnym informacjom. Okazuje się jednak, że także słowniki języka polskiego zwariowały (i to dość dawno!) na punkcie tych futrzanych czworonogów.
Nic w tym dziwnego, jako że koty zostały udomowione ponad 9 tysięcy lat temu, a w Polsce pojawiły się najprawdopodobniej w okolicy VIII wieku. Ponadto gatunek ten stanowi obecnie najpopularniejsze zwierzę domowe na świecie.
W czym jesteśmy podobni do futrzanych drapieżników?
Związki frazeologiczne, tak jak wiele innych osobliwości językowych, są ściśle związane z występowaniem podobieństw pomiędzy różnymi zjawiskami. Patrząc zatem na kotłujące się wiosną kocie pary, stworzyliśmy takie określenia, jak „biegać jak kot w marcu”, „dostawać kota”, „mieć kota na czyimś punkcie” czy „drzeć z kimś koty”.
Gorzej jest natomiast z czytelnością takich frazeologizmów, jak „pierwsze koty za płoty”, „kupować kota w worku” lub „żyć z kimś na kocią łapę”.
Zacznijmy od ostatniego z nich. „Życie na kocią łapę” bierze swój początek w upatrywaniu w kotach fałszywości, niestałości, a nawet konszachtów z czarownicami i diabłem. Pierwszym kocim określeniem była bowiem „kocia wiara”. Za nią poszło nazwanie wyznawców innych religii niż chrześcijaństwo mianem „kociarzy”. Analogicznie więc osoby pozostające w związkach bez ślubu kościelnego naznaczono etykietą „żyjących na kocią łapę”.
Dużo bardziej drastyczne pochodzenie mają dwa pozostałe związki frazeologiczne. Oba są bowiem związane z faktycznie stosowanymi praktykami. Dawno temu na targach dosłownie sprzedawano koty w workach z obawy, by po trafieniu do nowego środowiska nie postanowiły zwyczajnie wrócić do domu. Jeśli natomiast chodzi o „pierwsze koty za płoty”, frazeologizm powstał w związku z przekonaniem, że pierwsze kocięta z miotu są słabe, chorowite (po prostu gorsze od następnych) i należy się ich pozbyć. Opieka nad kolejnymi miała być zatem łatwiejsza… a stąd już niedaleko do obecnego znaczenia tego sformułowania.
Inne związki frazeologiczne ze słowem „kot”
W języku polskim mamy bardzo dużo mniej lub bardziej czytelnych związków frazeologicznych związanych z kotami. Za bardziej jasne należy uznać: „bawić się w kotka i myszkę”, „chodzić cicho jak kot”, „widzieć po ciemku jak kot”, „spadać jak kot na cztery łapy”, „popędzić komuś kota” czy „żyć z kimś jak pies z kotem”. Trudniej jest natomiast znaleźć pochodzenie takich określeń, jak „latać jak kot z pęcherzem”, „tyle co kot napłakał”, „odwracać kota ogonem” bądź – moje ulubione i najmniej czytelne z całego zestawienia – „mieć minę jak kot srający na puszczy (bądź na pustyni)”.
Interesujący jest też fakt, że w gwarze łowieckiej terminem „kot” określa się samca zająca (samica to analogicznie „kocica”, a ich młode – „kocięta”). Takich zwierzęcych zamienników w myślistwie jest o wiele więcej. Gdy wyruszymy z kniejówką w bory, będziemy wypatrywać kozy (nie sarny), byka (nie jelenia) lub owcy (a nie samicy muflona). Dziwne.
Czego kot jednak nie potrafi?
Na koniec chciałabym pokrótce omówić niezwykle ciekawe w moim odczuciu sformułowanie: „znać się na czymś jak kot na kwaśnym mleku”. Wydawałoby się, że połączenie kota z mlekiem ma sugerować faktyczną znajomość tematu. Jeśli jednak spojrzymy na synonimiczne wersje tego powiedzenia, okaże się, że ma ono całkowicie odmienne znaczenie. Związek frazeologiczny „znać się na czymś jak kot na kwaśnym mleku” możemy bowiem zastąpić następującymi:
– „znać się na czymś jak świnia (bądź krowa) na gwiazdach”, ewentualnie „znać się na czymś jak świnia na pietruszce”,
– „znać się na czymś jak wół na Biblii”,
– „znać się na czymś jak gęś na szafranie (lub kura na pieprzu)”,
– „znać się na czymś jak kozioł na katarynce”,
– „znać się na czymś jak wielbłąd na skrzypcach”,
– „znać się na czymś jak osioł na ananasach” bądź „znać się na czymś jak osioł na basetli” (musiałam sprawdzić, czym owa basetla jest – ustaliłam, że jest to 2–4-strunowy instrument smyczkowy o niskiej skali, zbliżony kształtem do wiolonczeli); oba tematy są raczej trudne dla osła.
Czyli podsumowując: nie mieć o czymś zielonego pojęcia.